Witajcie w niedzielę.
Dawno mnie tutaj nie było. Obiecałam Wam, jak i sobie, że będę systematyczna, pomysłowa. Rzeczywistość pokazała znacznie coś innego.
Pamiętajcie - blog zajmuje znacznie więcej czasu od prowadzenia Instagrama. Czasem jednak trzeba nadrobić zaległości. Dzięki temu miałam chwilę na przeczytanie całych dwóch książek, które pragnę Wam przedstawić dzisiaj. Później przejdę do nauki oraz czytania innych pozycji. Ale i nie tylko. :)
Dzisiaj przechodzę do książki "Fakt, nie mit. Obalamy naukowe mity". Pozycja ta wyszła z pióra Aleksandry i Piotra Stanisławskich. Na stronie internetowej CrazyNauka znajdujemy taki fajny opis, który pozwolę sobie przytoczyć:
Od najdawniejszych czasów mity pomagały człowiekowi porządkować zawiłą rzeczywistość. To dlatego nauka stała się wyjątkowo wdzięcznym polem do ich formowania się. Jej galopujący rozwój już dawno przekroczył możliwości pojmowania przeciętnych ludzi. Wielu z nich uważa, że naukowcy przestali mówić zrozumiałym językiem i zamknęli się za szklanymi drzwiami laboratoriów. I tu wkroczyli, cali na biało, twórcy mitów. Podali jak na tacy własne, uproszczone historie na temat nauki i naukowców, a istnieniem spisków uzasadnili zbyt trudne dla ogółu zjawiska. Ich zdaniem nie trzeba rozumieć tego, co mówi zawiła nauka. Wystarczy uwierzyć w mity.Kochani. Książka miała swoją premierę 16 października. Dlatego też myślę, że warto jak najszybciej biec do księgarni i kupić tę pozycję. Dlaczego?
Po pierwsze - język. Bardzo prosto i w oczywisty sposób została przekazana tutaj treść. Nie jest to wyimaginowany styl, który będzie zrozumiany przez jednostki.
Po drugie - szata graficzna/estetyka wnętrza książki. To nie jest książka ściśle naukowa, w której brak jest jakichkolwiek ilustracji. Powiem więcej - ilustracji jest dużo, a czcionka sprzyja szybkiemu czytaniu.
Po trzecie - fabuła, a raczej... zbiór obalanych mitów "naukowych". Nie będę przytaczać argumentów oraz sposobów obalania tych opowiastek, ponieważ nie chcę zostać skrytykowana za spoiler. Nie o to tutaj chodzi. Niemniej jednak warto jest poczytać na przykład, dlaczego jednak odpowiadamy za globalne ocieplenie.
Najbardziej zauroczył mnie fakt, że książka zawiera przypisy!!! Jeśli pozycja posiada taką WARTOŚĆ to oznacza..., że nie jest to stek bzdur.
Brakowało na polskim rynku wydawniczym książki, która będzie w prosty sposób uczyła społeczeństwo. Spodziewam się jednak, że może ona nie przekonać najbardziej zatwardziałych w swoich ideologiach. Jednak warto być świadomym, uwierzcie.
Mam często to samo z motywacją :) blog to pochłaniacz czasu!
OdpowiedzUsuńKurcze ta książka wydaje się być naprawdę ciekawa..mogłaś zdradzić coś jeszcze :))))
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego mój komentarz pojawił się jako anonimowy :)
UsuńTeż miałam ambitny plan wrócić na bloga "bardziej i częściej" :) Codzienne obowiązki szybko to zweryfikowały :)
OdpowiedzUsuńTakie książki warto mieć. nawet nie czytać od deski do deski, ale mieć i zaglądać od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńWarto poruszać takie tematy w książkach:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością czytam książki o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńWidziałam tę pozycję na Instagramie i mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńChyba tylko blogerka zrozumie blogerkę ile potrzeba czasu, aby napisać posta na bloga.
OdpowiedzUsuńCo do książki to ja lubię takie tematy. Chętnie poczytam, gdy znajdę chwile :)
Bardzo chętnie bym przeczytała.ja obecnie czytam PS kocham cię na zawsze :)
OdpowiedzUsuńChociaż książkowo to nie moje klimaty, to muszę przyznać, że po recenzji jestem całkiem ciekawa.
OdpowiedzUsuńU mnie z motywacją jest naprawdę różnie..
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio brak czasu notoryczny to sprawia że motywacji mi też brakuje ale książkę chętnie przeczytam lubię ciekawostki
OdpowiedzUsuń