Książka, która przyda się naprawdę... rzeszy ludzi.
„Występowanie przed publicznością można porównać do prowadzenia samochodu: w obu przypadkach możliwe jest dojście do wprawy, ale początki są trudne. Kiedy przyszły kierowca rozpoczyna naukę jazdy, jest zestresowany i skupia się jedynie na tym, gdzie są sprzęgło, hamulec, pedał gazu, jak zmieniać biegi i kiedy włączać kierunkowskaz. […] Podobnie jest w przypadku osoby, która występuje publicznie.”
Czy ktoś nie zna tutaj Macieja Orłosia? Myślę, że nie trzeba nikomu przedstawiać. To człowiek, który ma bardzo długi staż pracy w dziennikarstwie i niezwykle obszerne doświadczenie w wystąpieniach publicznych. Postanowił, że sam podzieli się tym doświadczeniem. Stąd dziecko – książka. Dlatego też można znaleźć odpowiedzi na pytania, np. tj.:
- Jak poprowadzić prezentację, by widownia nagrodziła mówcę brawami?
Czy…
- Jak dobrze zaprezentować się przed publicznością – kontrahentami, szefami, potencjalnymi klientami?
I wiele innych.
Ale czasem sama książka nie wystarcza. Szkolenie i… odrabianie zadań domowych.
Książkę czyta się naprawdę szybko, łatwo i przyjemnie. Ja, mająca problem ze stresem, chyba znalazłam złoty środek. Uważam, że nie tylko dziennikarze, biznesmeni powinni czytać takie książki. Każdy może mieć swoją scenę, wystąpienie i swoich widzów. Pamiętajcie o tym.
Koniecznie muszę jej poszukać! Coraz częściej zdarza mi się występować przed ludźmi :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, zawsze stresowały mnie wypowiedzi publiczne.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Macieja Orłosia więc chętnie poznałabym jego porady :)
OdpowiedzUsuńNie cierpię publicznych wystąpień a zdarzały mi się różne warsztaty i mowy.
OdpowiedzUsuńMialam publiczne wystąpienia na studiach:)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo lubiłam występować publicznie, ale chyba z wiekiem mi to przeszło :) Mimo tego bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńOo.nie miałam jeszcze okazji przeczytać nic napisanego przez M. Orłosia..
OdpowiedzUsuńOoooo! To zdecydowanie propozycja dla mnie!
OdpowiedzUsuńZgadzam się zdrcyd0wanie z tym co napisałaś na końcu.
OdpowiedzUsuń